Scenka rodzajowa
Sobota, piętnasty dzień maja, ok. godziny 1 AM. Przed Lornetą stoi trzech (czterech?) ochroniarzy, zadowolonych z siebie, bo kilka minut wcześniej mieli okazję zdzielić pijanego klienta po ryju. Do ogródka piwnego podchodzi chłopak aparycji nie-awanturniczej i, bez większej energii, krzyczy do swoich kolegów: GKS! (kilka godzin wcześniej gieksa wygrała mecz z Wodzisławiem)
Ochroniarz: o, przyszedł, kurwa, gieksiarz.
Chłopak po wymianie uścisków dłoni kieruje się w stronę drzwi. Drogę zastępuje mu ochroniarz: – nie wchodzisz. – czemu? – bo nie. Chłopak się odwraca i odchodzi, a ochroniarz, znów zadowolony z siebie, intonuje pod nosem przyśpiewkę Ruchu.
To tak, jakby ktoś myślał, że mamy do czynienia z profesjonalizmem.